fbpx

Jakie efekty przynosi Dobra Praca?

31 października 2019 | Dobra praca, Historie ocalałych

Projekt Dobra Praca działa już ponad 2 lata. W tym czasie powstało 55 miejsc pracy, a wkrótce otworzymy następne.

Pewnie wielu z Was zauważyło, że na naszej stronie brak jest statystyk na temat udzielanej przez nas pomocy. Wychodzimy z założenia, że jest to najmniej istotne w naszej działalności. Moglibyśmy zrobić wykresy i diagramy, aby pokazać, ilu osobom pomogły nasze projekty. Nie zbieramy jednak takich danych. Często nie ma to sensu. Uważamy, że pomoc jest wtedy, gdy po jej udzieleniu osoba, lub rodzina nie potrzebuje więcej naszego wsparcia. Tyle i aż tyle. Czy zaopatrzenie rodziny w paliwo na zimę mamy liczyć, jako pomoc? Jeśli tak to, czy powinniśmy przemnożyć beczkę nafty przez ilość osób w rodzinie? Idąc takim tropem, mogłoby się okazać, że wszystkie organizacje i fundacje w Iraku, Syrii, Jordanii, czy Libanie pomogły większej ilości ludzi, niż jest mieszkańców w danym kraju.

Po części tę zasadę złamaliśmy w odniesieniu do Projektu Dobra Praca. Utworzyliśmy małe zestawienie, aby podsumować dziedziny, które dominują w tej gałęzi naszej działalności. Nie pokaże Wam nieudolnie zrobionej przeze mnie tabelki w Excelu. To nie jest moja mocna strona. Napiszę tylko krótką charakterystykę miejsc pracy, które otworzyliśmy, a na koniec zgodnie z obietnicą opiszę kilka zaskakujących ciekawostek, na temat kilku z nich.

Dobra Praca w liczbach

Nazwa Dobra Praca została nadana projektowi przez samych zainteresowanych. W oryginale jest to „Great Job”, ale uznaliśmy, że Dobra Praca brzmi po prostu lepiej niż np. Świetna Praca. Mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie.

Pierwszym miejscem pracy otwartym w ramach Dobrej Pracy był… no i tu jest problem. Praktycznie równolegle powstał zakład ślusarski, zakład spawalniczy i sklep, a właściwie stoisko z orzechami i bakaliami. Wszystkie powstały w Karakosz, latem 2017 roku. Trudno jest jednoznacznie ocenić, które uznać, jako pierwsze, więc postanowiliśmy ten zaszczyt dać Adnanowi – ślusarzowi, którego historię już kilkukrotnie opowiadałem.

Jakiego rodzaju miejsc pracy otworzyliśmy najwięcej? W różnych regionach Iraku i Irackiego Kurdystanu otworzyliśmy 8 zakładów fryzjerskich. Głównym powodem są niewielkie koszty oraz zapotrzebowanie na ten rodzaj usług. Jeśli przejdziecie się główną ulicą swojej miejscowości, zobaczycie, że u nas jest podobnie. Drugie miejsce zajmuje branża, która w Polsce powoli upada. Chodzi o zakłady krawieckie, które w Iraku mają się całkiem dobrze. Dalej są małe sklepy spożywcze oraz odzieżowe.

Na liście są też takie pozycje, które mogą wydawać się nam dziwne, ale najważniejsze z naszej perspektywy jest to, że działają. Oprócz wspomnianego wcześniej stoiska z orzechami i bakaliami, na którym w ubiegłym roku kupowaliśmy pistacje, jest też wypożyczalnia sukien, czy beczkowóz dostarczający wodę.

Jak to nazwać?

Nie małych problemów dostarczyły mi miejsca, które ciężko jest nazwać i przypisać do jakiejkolwiek kategorii. Mamy więc coś, co zostało nazwane „Iron shop”. Ogólnie chodzi o wykonywanie konstrukcji stalowych takich, jak garaż, zagroda, czy brama przesuwna. Ślusarz, kowal, spawacz? Wszystko w jednym, więc niech pozostanie „Iron shop”. Jest też bar sałatkowy, zakład budowlany, którego właściciel specjalizuje się w robieniu sufitów podwieszanych, sklep papierniczy, który w swoim asortymencie ma również akcesoria do telefonów oraz fachowiec, którego głównym narzędziem jest kompresor i farba. W Iraku jest sporo zawodów, które u nas nie istnieją lub odchodzą w zapomnienie.

Podsumowanie

Wśród 55 miejsc pracy, które udało nam się utworzyć, możemy wyróżnić 4 podstawowe branże: budowlano-remontową (7 miejsc pracy), usługową (23), spożywczą (10) oraz handlową (15). Tylko dwa miejsca pracy nie funkcjonują do dziś.

Pierwsze to sklep spożywczy, który prowadziła Hayiat i jej 5 córek. Kilka miesięcy po otwarciu sklepu wyjechały do Francji, dzięki programowi organizowanemu przez laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla – Nadię Murad. Trudno to nazwać porażką z naszej strony, ponieważ przez ten czas, kiedy funkcjonował sklep, cała rodzina miała źródło utrzymania. Ciężko też dywagować na temat ich wyjazdu do Europy. Samotna kobieta wraz z czterema córkami spędziła półtora roku w niewoli. Najstarsza córka była w rękach terrorystów, aż 3 lata. Miałem okazję z nimi rozmawiać i widziałem na własne oczy, w jakich fatalnych warunkach żyły w obozie w Khanke. W ich wypadku to było najlepsze wyjście. We Francji opiekuje się nimi fundacja Nadii Murad, więc mam nadzieję, mają dobre warunki, aby zapomnieć o traumie, jaką przeżyły.

Czy więc warto?

Drugie miejsce pracy, które nie funkcjonuje do dnia dzisiejszego, jest zarazem pierwszą ciekawostką. W kwietniu 2018 roku w Bashice otworzyliśmy bar sałatkowy. Jego właściciel Abo Yousif wraz z rodziną wrócił do zniszczonego przez ISIS domu. Jego marzeniem było, aby jego dzieci skończyły studia. Dwie córki były już wtedy studentkami, ale miały przed sobą ostatni rok na uniwersytecie. Po roku Abo Yousif zapytał nas przez Ramiego – naszego przyjaciela, który pomagał mu otwierać bar sałatkowy – czy nie mamy nic przeciwko temu, aby zmienił profil swojej działalności i zajął się cateringiem. Przez ten rok zarobił tyle pieniędzy, że postanowił zamknąć punkt stacjonarny i zaczął przygotowywać sałatki na wesela i duże uroczystości. Irackie wesele to czasami kilkaset osób, a jedna taka impreza to dla Abo Yousifa i jego rodziny kilka tysięcy sałatek do przygotowania. Przez półtora roku działalności udało mu się częściowo odbudować dom oraz kupić samochód. Jedna z córek ukończyła Politechnikę, a druga studia inżynierskie. To jednak nie wszystko. Abo Yousif co jakiś czas przekazuje po kilkaset dolarów na pomoc dla rodzin, które są w trudniej sytuacji. Takiej, w jakiej on i jego rodzina byli kiedyś.

Kolejna ciekawostka związana jest ze wspomnianym wcześniej miejscem, które nazwaliśmy „Iron shop”. Muhamad jego właściciel został właśnie zatrudniony do dużego projektu międzynarodowego. Ma wykonać pokrycia dachowe do zagród dla zwierząt hodowlanych, budowanych w Bashice. Brzmi znajomo? Dokładnie. Zagrody, które właśnie stawiamy, wykona Muhamad, któremu kilka miesięcy temu, dzięki wsparciu firmy PG- Projekt, otworzyliśmy warsztat. Realizacją projektu na miejscu, przy naszej współpracy, zajmuje się Ramy i jego fundacja Gilgamesh Organization for Development and Relief (po połowie z Shengal Charity Organization). Obie organizacje miały dowolność w wyborze dostawców towarów i usług, więc to zatrudnienie Muhamada było dla nas małą niespodzianką.
Dając ludziom wolną rękę oraz obdarzając ich zaufaniem, udaje nam się osiągnąć zamierzone cele. Nie chcemy być mądrzejsi od nich samych. My przyjeżdżamy tam raz na kilka miesięcy, oni mieszkają tam od zawsze. Wiedzą najlepiej czego potrzebują. Tak było choćby przy okazji otwarcia wypożyczalni sukien prowadzonej przez Frial. Młoda dziewczyna mieszka z siostrami w obozie dla przesiedleńców w Khanke. Dwa lata temu poprosiła nas o wsparcie w otwarciu wypożyczalni sukien ślubnych i wieczorowych. Pomysł wydawał nam się trochę dziwny, ale daliśmy jej szansę. W namiocie wewnątrz obozu powstało miejsce, które jak się okazuje, funkcjonuje znakomicie.
Dwa tygodnie temu, kiedy odwiedziłem Khanke, zajrzałem również do Frial. Przygotowywała akurat pannę młodą do najważniejszego dnia w jej życiu. Oprócz wypożyczania sukien, robi też makijaż. Bez względu na okoliczności, każda kobieta chce wyglądać pięknie. Chyba każda z pań się ze mną zgodzi. Pamiętajmy, że ludzie mieszkają tutaj już od 5 lat. Nie wiedzą, czy kiedykolwiek uda im się wrócić do rodzinnych miejscowości. Żyją więc w nadziei, że kiedy przyjdzie ten moment, będą musieli być gotowi na odbudowę swojej społeczności. Mój przyjaciel Shamoo, którego mogliście posłuchać w ostatnim odcinku „Z wody w piach”, zrobił ukradkiem zdjęcie przygotowań do ślubu, a potem postanowiliśmy nie przeszkadzać Frial w jej pracy.

Czy taka pomoc ma sens i czy warto ją kontynuować, odpowiedzcie sobie sami. Tak, jak my dajemy tylko środki na realizację pomysłów ofiarom terroryzmu, tak Wam przekazujemy jedynie informację o efektach tych działań. Wszelkie refleksje pozostawiamy Waszej ocenie. Jeśli uważacie, że to, co robimy, jest słuszne, opowiedzcie o nas znajomym, albo wesprzyjcie Projekt Dobra Praca, nawet niewielką kwotą. Już niedługo przeczytacie artykuł o postępach w zaopatrywaniu rodzin w zwierzęta hodowlane oraz o wolontariuszach, z którymi współpracujemy na miejscu.

Zobacz również:

Z WODY W PIACH odc. 6 Shamo

Dzisiejszy odcinek jest wyjątkowy. Zamiast Bartka zobaczycie Shamoo – wolontariusza fundacji Shengal Charity Organization, z którą współpracujemy już od ponad 2 lat.

Odbudowa miejsc pracy, czyli projekt „Great Job – Dobra Praca”

Dążymy do tego, żeby ofiary terrorystów mogły same się utrzymywać i rozwijać swoją społeczność, tak, aby udało się ją przywrócić do stanu sprzed najazdu ISIS.

Pomoc potrzebna od zaraz

W kilku słowach opowiem historię jednej z rodzin, która w zeszłym roku otrzymała od nas zwierzęta hodowlane. Gawri i jej dzieci – dwie córki oraz trzech synów – mieszkają w Khanke, w niewielkim domku na obrzeżach miasteczka.

Pin It on Pinterest

Udostępnij

Udostępnij

Podziel się tym ze znajomymi!