Jesteśmy tu, aby pomagać
Nasz drugi w tym roku wyjazd do Iraku przypadł na wyjątkowo upalne lato. Nie ma jednak, co narzekać, bo jak zwykle wiele mamy do zrobienia.
Jednym z celów tego wyjazdu, choć oczywiście nie jedynym, było rozpoczęcie projektu gier planszowych. O tym jednak napiszę osobny tekst. W tym artykule opowiem o ludziach i miejscach, które odwiedziliśmy zaraz po przyjeździe.
W Iraku wylądowaliśmy o północy i choć na niebie zamiast słońca, były gwiazdy, to gorąc nie odpuszczał. Przed wyjazdem staraliśmy się przygotować na ekstremalne temperatury, wykorzystując m.in. upalną aurę w Polsce, czy wykonując marsze po górach i nad morzem, ale to jak szykowanie się do wojny, oglądając film. Postanowiliśmy od początku nie marnować czasu. Zapakowaliśmy się do dwóch samochodów, którymi przyjechali nasi przyjaciele i ruszyliśmy na północ do Dahuk. O trzeciej w nocy dotarliśmy na miejsce i padliśmy na twarz.
Od razu intensywnie
Rano od razu pojechaliśmy do Teleskoff. Upał nie odpuszczał, a termometr wskazywał 45 stopni. Spędziliśmy w miasteczku cały dzień. Odwiedziliśmy kilkanaście miejsc pracy, które otworzyliśmy w tym oraz w ubiegłym roku. Sklepy, warsztaty i punkty usługowe o najróżniejszych specjalizacjach pokazują, jak wraca tutaj życie. Rozmawiając z uśmiechniętym rzemieślnikiem czy sklepikarzem, uświadomiłem sobie, że dołożyliśmy cząstkę do tej odbudowy, że wygrała kolejna rodzina. Tym razem przekazaliśmy wsparcie dla miejscowej kawiarni (choć to bardziej pijalnia herbaty), prowadzonej przez weterana wojny iracko-irańskiej. Były sierżant-saper próbuje utrzymać ten punkt i wyżywić z niego swoją siedmioosobową rodzinę. Kawiarenka potrzebuje sporego dofinansowania. Popękane ściany, brak lodówki i zniszczone wykładziny nie są najlepszą wizytówką, choć stali klienci i tak przychodzą. Jest to miejsce spotkań całej społeczności. Gdy tylko temperatura na to pozwala, syn właściciela zaczyna ustawiać stoliki na zewnątrz, przy których szybko zbiera się około 30 mieszkańców. Na stolikach pojawia się domino, trik trak i zniszczone talie kart. Oczywiście nie ma mowy, aby właściciel zrobił majątek na tej knajpie, nawet po naszym wsparciu. To nigdy nie nastąpi. Najważniejsze jednak jest to, że na kilka godzin wraca tu normalne życie. Po remoncie na pewno przybędzie nowych klientów. Przy następnym wyjeździe zobaczymy, jakie będą efekty zmian. Teraz mogłem przekazać jedynie część potrzebnej kwoty, czyli 4000 EURO. Kolejny tysiąc doślemy, jak tylko uda nam się zebrać odpowiednią sumę.
Zwykłe problemy małych miejscowości
Kolejny dzień znów był intensywny. Z samego rana ruszyliśmy do wioski Karnjook. Upał dosłownie zwalał z nóg. Irackie słońce potrafi dać w kość. Tym bardziej że roślinność jest tu raczej uboga, więc próżno szukać cienia. Karnjook jest spokojną osadą, w której czas zatrzymał się dawno temu. W 2019 roku dostarczyliśmy tu pomoc w postaci zakupu zwierząt hodowlanych. Postawione wtedy zagrody, dzisiaj są wypełnione głównie kurami. Dwie rodziny nadal z powodzeniem hodują kozy. Kolejna prosi o wsparcie. To wdowiec, który z sukcesem kontynuował projekt do momentu ciężkiej choroby żony. Dorobił się stadka ośmiu kóz, które niestety musiał sprzedać, próbując ratować życie żony. Kobieta zmarła pod koniec zeszłego roku. Spytał, czy pomimo tego, że 2,5 roku temu już dostał wsparcie, może prosić o drugą szansę. Nie dla siebie, ale dla dzieci, którymi się opiekuje. Prosi o parę zwierząt. Koszt ich zakupu to równowartość 900 USD (około 3500 zł). Obecnie tyle nie mamy, ale postaramy się spełnić tę prośbę. Sołtys prosi zaś o pomoc dla całej wsi. Wielokrotnie remontowany generator, który zapewnia prąd dla całej wsi, gdy rząd wstrzymuje jego dostawy (czyli mniej więcej co 3 godziny) jest na wykończeniu. Koszt nowego wraz z transportem i montażem, to ok. 6500 USD, co stanowi równowartość około 25 tysięcy złotych.
Chciałbym mieć możliwość pomóc tym ludziom od razu, bo widzę, w jakich warunkach żyją. Są bardzo szczerzy i otwarci. Proszą mnie, bo nie mają się do kogo zwrócić. Nie ma nawet cienia szansy, aby otrzymali wsparcie z zagranicy, czy od własnego rządu. Niestety środki, które mogłem ze sobą zabrać, są bardzo ograniczone. Po powrocie postaramy się z chłopakami zdobyć fundusze i pomóc mieszkańcom Karnjook.
Dłuższa rozmowa z sołtysem i jego żoną doprowadziły do kolejnego problemu, który ich trapi. Tym razem bardziej osobistego. Ich najstarszy syn został zdiagnozowany, jako śmiertelnie chory. Po konsultacji on-line z zaprzyjaźnionym lekarzem w Polsce okazało się, że… może nie być. Postaramy się o dodatkowe badania i konsultacje. To nie pierwszy raz gdy spotykamy się z taką sytuacją. Lekarze w Iraku nie zawsze mają odpowiednią wiedzę oraz środki, aby postawić trafną diagnozę. Szczególnie w państwowej służbie zdrowia, która stoi na bardzo niskim poziomie.
W drodze powrotnej pojechaliśmy do Alkusz. Tam spotkaliśmy się z rodziną, która w 2014 roku uciekła przed ISIS do Turcji. To młodzi chrześcijanie. Przez wiele lat żyli tam, jako uchodźcy, starając się o legalny wyjazd do Europy. Nie udało im się. Przez ten czas ich dzieci dorosły do wieku szkolnego. Nie mieli niestety możliwości, aby zapewnić im edukację, więc podjęli decyzję o powrocie do Iraku. Terroryści spalili ich dom. Potrzebują środków na dokończenie remontu. Wstawienie drzwi i okien, pomalowanie, podstawowe meble to dla nich priorytety. Gdy przyjechaliśmy, ojciec pracował wraz z kolegą. Po chwili dołączyła do nas jego żona z dziećmi. Wsparliśmy ich niewielką kwotą, aby mogli wykonać najpilniejsze prace. Żegnając się, uścisnęliśmy sobie mocno dłonie. Wiem, jak trudną decyzję podjęli, a my musimy postarać się, aby to nie poszło na marne.
O projekcie planszówek napiszę osobny artykuł, bo jest to jeden z głównych celów tego wyjazdu. Wspomnę jedynie tyle, że przywieźliśmy ze sobą gry, które mają być elementem edukacji i rozwoju dzieci z ośrodków edukacyjnych, które wspieramy. W naszej ekipie są młodzi instruktorzy, którzy szkolą przyszłych animatorów gier i zabaw. Planszówki dobrane są tak, aby były, jak najbardziej uniwersalne i spełniały swoją rolę. Przetłumaczyliśmy również instrukcję i przygotowaliśmy kwestionariusze, które dadzą nam odpowiedź na pytanie, które z nich, najbardziej podobają się dzieciom.
Autor: Bartosz Rutkowski ; Zdjęcia: Michał Bożek