Kolejne rodziny mają nowy dach nad głową
Dach nad głową to podstawa. Bez niego nie da się wrócić do normalności. W tym roku wybudowaliśmy i wyremontowaliśmy kolejnych kilka domów.
W Iraku do tej pory wybudowaliśmy od podstaw już przeszło 70 domów. W tym roku doszły dwa kolejne, a kilka innych wyremontowaliśmy, wstawiając m.in. nowe okna i drzwi. Podobnie działamy na Ukrainie, gdzie w 2022 roku naprawiliśmy zniszczone dachy w ponad 170 domach. W ostatnich miesiącach pomogliśmy też w generalnym remoncie kilku kolejnych. Prace obejmowały m.in. naprawę dachów, okien, drzwi i ścian.
Za każdym z tych wybudowanych czy wyremontowanych domów stoi jakaś ludzka historia. Dom to nie tylko budynek, ale także rodzina, która w nim zamieszka. Dziś opowiem Wam krótko o jednej z nich.
Gawry i jej mąż Khuder wraz z siedmiorgiem dzieci mieszkają w Sindżarze na północy Iraku. Jak wszyscy mieszkańcy tego regionu musieli przed laty uciekać przed ISIS. Po wszystkim postanowili jednak wrócić w rodzinne strony, choć wiedzieli, że nie będzie łatwo.
Oboje są schorowani. Gawry ma astmę, co ze względu na miejsce, w którym mieszkają, potrafi dać się mocno we znaki. Pył i kurz są tutaj wszechobecne. Khuder przeszedł dwie operacje nerek oraz dwa zawały i stale musi brać leki. Dodatkowo opiekują się też siostrą Khudera, której mąż został zamordowany przez ISIS. Ona sama do tej pory zmaga się z traumą. Z całej rodziny obecnie pracuje jedynie najstarszy syn.
W tej trudnej sytuacji jakoś sobie jednak radzą. Dzięki wsparciu znajomych i rodziny udało im się wybudować dom. Pieniędzy wystarczyło tylko na stan surowy, bez okien i drzwi, ale już powoli zaczęli się do niego wprowadzać. Nie mieli w sumie zbyt dużego wyboru. W starym, prowizorycznym domu, w którym mieszkali do tej pory, ledwo się mieścili. W 10 osób mieli do dyspozycji tylko 2 niewielkie pokoje. Na domiar złego w czasie pory deszczowej, która właśnie nastała, woda zaczyna wlewać im się do środka przez dziurawy dach. Podstawiają wiaderka i miski, aby nie zalało im materacy, na których śpią.
I tu następuje najważniejsza część tej historii. Jest rodzina, która własnymi siłami wychodzi na prostą. Mają dom, w którym będą mogli zacząć wszystko od nowa. Tyle że przez najbliższe miesiące musieliby w nim marznąć. Od grudnia do lutego pogoda w Sindżarze potrafi być bardzo nieprzewidywalna. Przeważnie jest jednak zimno, deszczowo, a w ostatnich latach przytrafiały się nawet śnieżyce. Żeby wszystko skończyło się happy endem wystarczyła im niewielka pomoc. Od jednej z lokalnie działających fundacji udało im się pozyskać część potrzebnej sumy na zakup okien i drzwi. My dołożyliśmy resztę. Dzięki temu będzie o jedną potrzebującą wsparcia rodzinę mniej.
A jaki był całkowity koszt pomocy z naszej strony? Około 2000 zł. Niezbyt wygórowana cena za możliwość poprawy warunków życia całej rodziny, która naprawdę jest w potrzebie. Dodam tutaj też, że prośbę otrzymaliśmy nie od nich osobiście, ale od naszej wolontariuszki, która ich odwiedziła. Sami prawdopodobnie nie odważyliby się zapytać o wsparcie. Uznaliby, że i tak mają więcej niż inni, bo przecież nie każdy w Sindżarze ma możliwość postawienia nawet niewielkiego domu.
My cieszymy się, że udało nam się pomóc. Podobnych próśb otrzymujemy bardzo wiele i nie na wszystkie jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Tutaj jednak się udało.
Na początku wspominałem, że podobnie działamy również na Ukrainie. W ubiegłym roku wyremontowaliśmy dachy w zniszczonych domach w okolicach Kijowa, gdzie od lutego do kwietnia trwały walki. W tym roku pomogliśmy w generalnym remoncie kilku domów we wsi Zavody leżącej pomiędzy Charkowem a Kramatorskiem na wschodzie Ukrainy. W ciągu przeszło półtora roku wojny przechodziła ona z rąk do rąk aż 9 razy. Do tej pory wróciło 40 osób z około 500, które mieszkały tutaj wcześniej.
Ludzie starają się jakoś przetrwać. Jedna z rodzin przez całe lato mieszkała w skleconej z desek szopie. Wojskowe skrzynie służyły im jako stół. Nastoletnia dziewczyna uczyła się w niej zdalnie przez komórkę. Najbardziej obawiali się deszczowej jesieni i mroźnej zimy. Tej i kilku innym rodzinom udało nam się pomóc dzięki wsparciu Fundacji Siepomaga oraz ciężkiej pracy wolontariuszy Centrum św. Marcina w Fastowie. Okna, drzwi, dachy, mury. W każdym domu było coś innego do zrobienia, bo i stopień zniszczeń był różny. Ważne jednak było, aby przed zimą dać tym ludziom schronienie.