Kraj kontrastów
Kojarzony głównie z wojnami, terroryzmem oraz dyktatorskimi rządami Saddama Husajna Irak, ma dziś przyczepioną łatkę jednego z najbardziej niestabilnych krajów na świecie.
Era chaosu trwa tu już prawie dwie dekady, choć wcześniej również nie było zbyt spokojnie. W latach 80-tych Irak toczył wojnę z Iranem, potem iraccy Kurdowie walczyli między sobą w kurdyjskiej wojnie domowej (mało znany konflikt trwający od 1994 do 1997 roku). Była też agresja na Kuwejt oraz I Wojna w Zatoce Perskiej. Wszystkie te wydarzenia miały różne podłoże, ale zebrane na jednej osi czasu, sprawiają wrażenie, że Irak jest krajem, w którym co i rusz, wybucha jakaś wojna.
Chcąc zrozumieć tę skomplikowaną sytuację, trzeba najpierw poznać podłoże tych wszystkich konfliktów. W 1916 roku Brytyjczycy i Francuzi porozumieli się w sprawie podziału Bliskiego Wschodu po zakończeniu I Wojny Światowej. Pakt nazwany „Umową Sykes-Picot” (od nazwisk jego sygnatariuszy, czyli Marka Sykesa oraz François Georges-Picota) wytyczał strefę wpływów obu mocarstw. Był to plan rozbioru Imperium Osmańskiego, które w Wielkiej Wojnie stanęło po stronie Państw Centralnych (Cesarstwa Niemieckiego, Austro-Węgier i Bułgarii). Syria i Irak (Mezopotamia) uzyskały pozorną niepodległość, choć w praktyce stały się państwami satelickimi.
Obalanie pomnika Saddama Husajna – 2003 rok. Fot: AP
Bliskowschodni kocioł etniczny
Jaki to ma wpływa na wydarzenia, które rozgrywały się dziesiątki, a nawet sto lat później? Brytyjczycy i Francuzi ani myśleli, aby zadać sobie trochę trudu i ustalić, jakie grupy etniczne, religijne i narodowościowe, znajdą się w granicach nowo powstałych państw. Imperium Osmańskie w okresie trwania I Wojny Światowej dokonało ludobójstwa na Asyryjczykach i Ormianach zamieszkujących jego terytorium. Zdziesiątkowani Asyryjczycy liczyli zapewne na jakąś formę autonomii, która uchroni ich przed kolejnymi masakrami. Zamiast tego znaleźli się w kraju zdominowanym przez ludność arabską, której nie ufali. Z deszczu pod rynnę, można by powiedzieć. Podobnie było z innymi mniejszościami, które posiadały wszelkie cechy, aby można było mówić o nich, jak o odrębnych narodach.
W ten sposób powstał kocioł, który z czasem musiał się zagotować. Jeśli prześledzimy historię byłej Jugosławii, to od razu znajdziemy analogię do tego, jak wygląda obecnie sytuacja w Iraku i Syrii. Josip Broz Tito w ostatnich latach swojego życia zauważył problem nierówności poszczególnych republik wchodzących w skład Jugosławii. Nie zdążył jednak zapobiec rozkładowi, który z czasem stawał się, co raz bardziej widoczny. W końcu w 1991 roku bańka pękła. Doszło do czystek etnicznych oraz masakr na ludności cywilnej i w konsekwencji do największej wojny w Europie po 1945 roku. Konflikt trwał 8 lat i pochłonął setki tysięcy istnień.
Mapa podziału strefy wpływów na Bliskim Wschodzie na podstawie Umowy Sykes – Picot
Ta krótka powtórka z historii ma na celu uświadomienie, jak skomplikowana jest sytuacja mieszkańców Iraku, z których wielu nie jest Irakijczykami. Na pytanie o przynależność narodową, część z nich powie, że są Kurdami, Asyryjczykami lub Jezydami. W sumie zależy też, kto o to zapyta, bo ludzie wykształcili w sobie umiejętność dostosowywania się do zmiennych warunków. Nie można im przy tym zarzucić hipokryzji, bo oni w wielu przypadkach nie czują się związani z Irakiem, jako krajem.
Asyryjczycy w tradycyjnych strojach. Fot. Vector Hakim
Kraj kontrastów
Artykuł miał być o kontrastach, więc przejdźmy to tej części omawianego tematu. Jest wiele rzeczy, które różnią „nasz świat” od „tamtego świata”, Nie chcę tu jednak opisywać podobieństw i różnić, a skupić się na kontrastach w samym Iraku. Jest to bowiem kraj wielobarwny i bardzo często wyobrażenia o tym, jak wygląda w nim życie, różnią się od rzeczywistości. Od razu zaznaczę, że nie poznałem go w całości, bo docieramy z pomocą jedynie do niewielkiej części współczesnej Mezopotamii.
Na pierwszy rzut oka można tu dostrzec rozmach. Nad wyjazdem z lotniska w Erbilu rozciąga się wielki łuk, a trasa dojazdowa do głównej ulicy miasta ma kilka pasów, na których można się zgubić. Jezdnie są szerokie, a ruch drogowy wydaje się być bardzo chaotyczny. Klaksonu używa się częściej niż kierunkowskazu i można odnieść wrażenie, że ludzie są bardzo nerwowi. Co i rusz słychać jakąś kłótnię na ulicy, choć to raczej rodzaj ekspresji, a nie faktyczna złość. Popularnym obrazkiem jest dwóch kłócących się mężczyzn i kiedy wydaje się, że zaraz dojdzie do awantury, obaj zaczynają się uśmiechać, poklepują po ramieniu i machają sobie na do widzenia.
Ten obraz trąbiących samochodów, głośnych rozmów i zgiełku, bardzo kontrastuje z tym, jakimi ludźmi są mieszkańcy Iraku. Tu następuje pewne zaskoczenie. Są oni bowiem bardzo uprzejmi, gościnni i sympatyczni. Bliżsi znajomi, zanim przystąpią do właściwej rozmowy, muszą wymienić szereg pozdrowień dla każdego członka rodziny swojego rozmówcy.
Trzeba, choć trochę lubić ludzi, którym się pomaga
Gdybym nie poznał tych ludzi wcześniej, zanim rozpocząłem działalność humanitarną, mógłbym odnieść wrażenie, że są uprzejmi, ponieważ czegoś ode mnie oczekują. Wiem, że to głupie, ale człowiek bywa podejrzliwy, gdy spotyka się z bezinteresowną życzliwością. W Iraku wchodząc do sklepu, aby obejrzeć jego asortyment, od razu dostaje się schłodzoną wodę, a sprzedawca zawsze się uśmiecha, czasem zaproponuje gorącą herbatę. Jest to kraj, w którym handel rozwija się od tysięcy lat, więc można by stwierdzić, że to trik, mający na celu złapanie klienta w sieć. Z reguły jednak nie wiąże się to z żadnym zobowiązaniem z naszej strony. W innych krajach Bliskiego Wschodu, zdarza się, że wchodząc do sklepu, w dobrym tonie jest kupienie, nawet drobnej rzeczy, aby nie obrazić sprzedawcy. Tutaj tak nie ma, a przynajmniej nigdy się z tym nie spotkałem. Wiele razy byłem za to zapraszany na obiad przez obcych ludzi, których spotkałem po raz pierwszy.
Mieszkańcy Iraku są też bardzo rodzinni. Do dziś pamiętam rozmowę z 30-letnim mężczyzną, który właśnie rozpoczynał pracę, jako lekarz w jednym ze szpitali. Był Jezydem. W 2014 roku wraz z całą rodziną uciekał przed ISIS w góry. Na kilka dni rodzina się rozdzieliła. Mężczyzna, z którym rozmawiałem, będący postawnym facetem, świetnie mówiącym po angielsku, wspominał, że bardzo martwił się o swoich rodziców i były to najtrudniejsze chwile w jego życiu. Na szczęście później się odnaleźli i finalnie dotarli do irackiego Kurdystanu. Zresztą mieszkają tam do dziś w obozie dla przesiedleńców. Nie dorobili się jeszcze sumy pieniędzy, która pozwoliłaby im na powrót do Sindżaru.
Warsztat tapicerski, który otworzyliśmy w ramach Dobrej Pracy
Te więzi są również widoczne przy okazji rodzin, którym otworzyliśmy miejsca pracy. Do tej pory udało nam się reaktywować lub utworzyć od zera już ponad 90 takich małych sklepów i warsztatów. Wiążą się z tym dziesiątki rozmów, które przeprowadziliśmy z ludźmi, których wsparliśmy. Wiele z tych działalności było rodzinnym biznesem z wielopokoleniową tradycją. Zawód przechodzący z ojca na syna nie jest niczym niezwykłym, a wręcz kierunkiem, w który idą młodsze pokolenia. Dzieci pomagające rodzicom to też widok bardzo powszechny. Nie tracą przy tym swojej własnej tożsamości i jeśli tylko zapragną pójść we własną stronę, mogą liczyć na wsparcie rodziców.
Kilka takich rodzinnych działalności znalazło się w filmie, który jest na samej górze tego artykułu. Nie będę, więc ich tu opisywał. Sami zobaczcie komu i dlaczego pomagamy. Podsumowując ten tekst, chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że Irak, choć tak kontrastowy i trudny do zrozumienia, jest krajem cywilizacyjnie zbliżonym do Polski. Ludzie kochają oglądać mecze, korzystają, lub wręcz nadużywają smartfonów, lubią wyjść do restauracji i wybrać się na przejażdżkę samochodem po za miasto. Starają się żyć, jak ludzie w innych regionach świata, choć może trochę bardziej chwytają każdą chwilę. Wiedzą, że jutro może być znacznie gorzej. Mimo tego, nie ma u nich egocentryzmu, tak obecnego w naszej części świata. Ludzie żyją dla swoich bliskich i chcą lepszego świata dla swoich dzieci i wnuków.