fbpx

Mają tyle, ile zdołali ze sobą zabrać

6 kwietnia 2018 | Dobra praca

Podczas każdego wyjazdu do Iraku staraliśmy się jak najlepiej poznać ludzi, którym zdecydowaliśmy się pomagać. Spaliśmy wraz z nimi na podłodze, wspólnie jedliśmy posiłki i godzinami rozmawialiśmy o tym, jak można im pomóc.

Poznaliśmy ich potrzeby i marzenia. Najczęściej chcieli po prostu wrócić w rodzinne strony i zacząć od nowa. Niektórzy myśleli o wyjeździe, o pozostawieniu koszmarnych wspomnień daleko za sobą i poszukaniu szczęścia gdzie indziej. Im dziwiliśmy się najmniej, bo przecież każdy chce jak najlepszej przyszłości dla siebie i swoich dzieci. Po takich przeżyciach decyzja o wyjeździe wydaje się być zrozumiała, wręcz naturalna. Wielu jednak pragnie zostać. Planują odbudować dom, posłać dzieci do szkoły i żyć tak jak kiedyś.

Niestety nie jest to takie proste. Obecnie mieszkają w namiotach, w ponurej rzeczywistości obozów lub w zrujnowanych pustostanach wokół nich. Często czekają na jakiekolwiek wieści o zaginionych członkach rodziny. Ich rodzinne miejscowości są zniszczone. W miastach – widmach, z których uciekli, długo jeszcze nie będzie tak jak przed wojną. Tysiące rodzin jest jednak gotowych do powrotu. Potrzebują, tylko aby ktoś pchnął ich na właściwe tory i dał nadzieję. Ich dramat czasem dociera do światowych mediów, jednak rzadko dostają zwrotnie jakieś wsparcie. Pomóc odbudować ich świat może każdy z nas. W myśl słów Ronalda Reagana – „Nie możemy pomóc każdemu, ale każdy może pomóc komuś”.

„Dobra praca” – tak sami uchodźcy nazwali program pomocowy, który od sierpnia 2017 roku realizujemy na ich własną prośbę. Przez pierwszych osiem miesięcy jego trwania, kilku rodzinom w Karakosz (oraz pobliskiej Bartelli), skąd wzięła się inicjatywa (zobacz: Gdy stworzymy ludziom możliwości, resztę zrobią sami), udało nam się zakupić wyposażenie, aby mogły rozpocząć samodzielną działalność. Korzystają na tym również pozostali mieszkańcy, którzy mają w sąsiedztwie potrzebne im usługi.

Dzięki temu programowi mogą już m.in. skorzystać z pomocy lekarza, zrobić zakupy w sklepach, które pomogliśmy otworzyć. Mają też na miejscu ślusarza i fryzjera. Choć wciąż brak podstawowych struktur i nie możemy jeszcze mówić o w pełni działającej społeczności, powoli wszystko zmierza we właściwym kierunku.

Zachęciło nas to do wypróbowania takiej formy pomocy również w innych regionach Iraku. W chrześcijańskiej miejscowości Bashiqa wsparliśmy otwarcie baru sałatkowego, który zapewni środki do życia pięcioosobowej rodzinie. W Khanke od podstaw pomogliśmy postawić niewielki sklep wielobranżowy. To pierwszy tego typu projekt dla jezydzkiej rodziny. Ponadto w Bartelli trwa odbudowa pasieki, która została całkowicie zniszczona przez działania wojenne.

Bashiqa leży na północ od Mosulu i Karakosz. Przed wojną chrześcijanie, Jezydzi i muzułmanie mieszkali tutaj wspólnie, zajmując się głównie uprawą oliwek oraz produkcją oliwy i mydła, z których słynie miejscowość. Na początku sierpnia 2014 roku terroryści zajęli miasto, grabiąc je oraz zmuszając mieszkańców do ucieczki. W kolejnych latach niewielka Bashiqa stała się jednym z głównych teatrów działań wojennych a zniszczenia, jakim uległa, objęły cały jej obszar. W listopadzie 2016 roku toczyły się tu ciężkie walki i mimo wyzwolenia spod panowania ISIS, jeszcze długo żaden z mieszkańców nie mógł powrócić do domu.

Bar sałatkowy

Abo Yousif po upadku miasta w 2014 roku wraz z żoną oraz dwiema nastoletnimi córkami i synem uciekł do oddalonego o 60 km Duhok. Tak samo jak pozostali zabrał ze sobą tylko tyle, ile zdołał unieść. Przed wojną był nauczycielem, a jego największym marzeniem było posłać dzieci na studia. Z pomocą im oraz ponad dwustu innym rodzinom przyszedł kościół, który wziął ich pod opiekę. Na wieść o wyparciu terrorystów z rodzinnego miasteczka, bez zastanowienia podjęli decyzję o powrocie. Spodziewali się jaki widok ujrzą po dotarciu do swojego domu, ale więź z ukochanym regionem była silniejsza. Mimo zniszczeń, jakie zastali, postanowili zostać. Abo uznał, że za wszelką cenę wykształci dzieci, żeby następne pokolenie mogło odbudować jego ojczyznę.

Dzięki wolontariuszom z lokalnej fundacji Gilgamesh Organization (GODR), która wspiera rodziny powracające do Bashiqi, pomogliśmy mu otworzyć bar sałatkowy. Po dwóch tygodniach wytężonych prac, które obejmowały remont pomieszczenia, a także zakup oraz transport wyposażenia, Abo mógł rozpocząć działalność. W Iraku sałatki cieszą się bardzo dużą popularnością. W regionie, słynącym z upraw warzyw, nie będzie problemu ze zdobyciem produktów najwyższej jakości. Jest więc nadzieja, że marzenia Abo o posłaniu dzieci do szkoły, mają szansę się spełnić.

AKTUALIZACJA 27.05.2021: Po roku Abo poprosił nas o pozwolenie na zamknięcie sklepu i zmianę branży na catering. Dokupił maszyny do robienia sałatek (na większą skalę) i zaczął obsługiwać duże uroczystości, jak urodziny i wesela. Stał się również naszym darczyńcom. Za pośrednictwem Gilgamesh Organization wsparł odbudowę dwóch innych miejsc pracy. Obecnie znalazł pracę w zawodzie i z powodzeniem pracuje, jako nauczyciel.

Cała trójka jego dzieci poszła na studia.

Sklep wielobranżowy

O Khanke wspominałem kilkukrotnie, przy okazji opisywania kursów dla jezydzkich wdów wyzwolonych z rąk ISIS oraz zajęć organizowanych dla ich dzieci (zobacz: „Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem” – Orla Straż wspiera budowę świetlicy dla kobiet wyzwolonych z niewoli ISIS).

Tysiące jazydów m.in. z regionu Gór Sindżar mieszka tutaj w ogromnym obozie dla przesiedleńców. Wielu żyje także poza nim – w namiotach i barakach, tworzących tzw. dzikie obozowisko. Nie mogą wrócić w swoje rodzinne strony, gdyż są one obecnie terytorium spornym oraz obiektem przepychanek politycznych. Pozostaje wierzyć, że ta sytuacja w końcu się ustabilizuje i wszystko wróci do normy. Teraz jednak trzeba zapewnić jego mieszkańcom podstawowe potrzeby.

W ramach programu „Dobra praca” wolontariusze, z którymi od miesięcy wspomagamy najbardziej potrzebujących uchodźców jezydzkich, pomogli otworzyć jednemu z nich – Shamo – niewielki sklep. Został on postawiony od podstaw i od razu zaczął działalność. To dobry krok w stronę usamodzielnienia się rodziny. W pierwszym miesiącu funkcjonowania sklep przyniósł 200$ zysku.

W Bartelli, gdzie wsparliśmy odbudowę kościoła św. Jerzego (zobacz: Pomoc Polaków dla Karakosz – wsparcie fundacji Orla Straż dla szkoły i kościoła) oraz sfinansowaliśmy otwarcie gabinetu lekarskiego oraz zakładu fryzjerskiego, niebawem powstanie pasieka.

Cztery rodziny, liczące w sumie dwadzieścia jeden osób, dla których powędrowały już środki na otwarcie działalności, będą odbudowywać hodowlę zniszczoną podczas wojny. Są pełni optymizmu, choć muszą wszystko zacząć od nowa. W surowym klimacie Iraku odtworzenie rodzin pszczelich będzie miało ogromne znaczenie nie tylko dla nich, ale także dla całego ekosystemu.

Irak powoli znika z pierwszych stron gazet, a reporterzy największych stacji telewizyjnych kierują swoją uwagę w inne regiony świata. Nie oznacza to normalizacji sytuacji w tym kraju. W dalszym ciągu dochodzi do starć, a terroryści na pewno nie powiedzieli ostatniego słowa. Teraz jest czas na wytężone działania w celu pomocy ofiarom bestialskich zbrodni, której skutki będą odczuwalne dla kolejnych pokoleń.

Pin It on Pinterest

Udostępnij

Udostępnij

Podziel się tym ze znajomymi!