„Miłość drogą pokoju” – drugi raport z wyprawy Orlej Straży
Dziś otrzymaliśmy kolejny raport z wyprawy Orlej Straży do Irackiego Kurdystanu.
Drugim jej punktem była miejscowość Teleskuff, przez którą jeszcze w ubiegłym roku przebiegała linia frontu. W marcu początkom jej odbudowy przyglądali się nasi wolontariusze Agata i Dawid a jak jest dziś?
Teleskuff dzisiaj jest miejscem, które daje nadzieję. Miejscowość, która była miejscem krwawych walk w zeszłym roku, dziś jest oazą spokoju.
Wróciło już około 800 chrześcijańskich rodzin czyli ok 3,5 tys. osób. Wraz z ludźmi, którzy przekazywali pomoc w naszym imieniu odwiedzamy rodzinę po rodzinie. To właśnie do nich dotarła pomoc z Polski. Z gruzów powstają mieszkania. Samotna matka z trójką dzieci uprząta cegły w domu, w którym wreszcie chce zamieszkać. Chodzimy z pokoju do pokoju – „te drzwi i te następne kupiliśmy za pieniądze od was”. W domu, który odwiedzamy jest piekielnie gorąco – temperatura na zewnątrz to 47 stopni Celsjusza. Wokół nas biegają dzieci. Przekazujemy wsparcie i ruszamy dalej.
Nasz przewodnik wzruszył się i patrząc na oddalający się dom stwierdza: „teraz będą mogli kupić lodówkę”. Uświadamiamy sobie, że w domu jej nie było. Niektóre rodziny nadal potrzebują wsparcia, szczególnie osoby niepełnosprawne lub samotne. Ale w wielu miejscach wystarczyła nasza początkowa pomoc i pracowitość mieszkańców. Dziś odwiedzamy ich jako goście. Dalsza pomoc nie jest już potrzebna. Mamy jednak świadomość, że dotarła ona tylko do kilkudziesięciu rodzin, a powróciły i czekają na powrót setki.
To co przekazujemy w imieniu Fundacji Pomocy Dzieciom w Żywcu i naszej, to jednak realna pomoc dla wielu. Przemierzamy ulice na których działają sklepy, warsztaty, przejeżdżamy koło wyposażonej za polskie fundusze szkoły. Na jednym z mijanych murów mural z gołębiem trzymającym gałązkę oliwną obok napis: „miłość drogą do pokoju”.
Z Teleskuff ruszamy do zrujnowanej Batnayi. Ok. 90% wszystkich budynków to ruiny nie nadające się do remontu.
Po prostu morze gruzów i przejmująca cisza. Tu nic się nie zmieniło. Odwiedzamy zaprzyjaźnionych żołnierzy kurdyjskiej Peszmergi, którzy wyzwalali to miasto wraz z chrześcijańskimi jednostkami. Gen. Tariq Harni i gen. Ibrahim Harni dziękują za wsparcie dla rodzin poległych żołnierzy, którego udzieliliśmy w zeszłym roku.
Wyraźnie czuć zmianę i nadchodzący pokój – front jest teraz 70 km stąd.
Od żołnierzy Peszmergi jedziemy do nowo utworzonej jednostki wojskowej NPGF (Nineveh Plain Security Forces – Siły Zabezpieczające Równinę Niniwy), której zadaniem jest zapewnienie miejscowości bezpieczeństwa. Żołnierze proszą o pomoc w wyposażeniu jednostki w obuwie, kilka lornetek i zakup żywności. Tym razem możemy pomóc tylko w tym ostatnim – i dwa samochody wypełnione jedzeniem trafiają do żołnierzy.
Kolejnym miejscem jest baza wojskowa NPU (Nineweh Plain Protection Unit) w Alkosh, gdzie kilka miesięcy temu szkoliliśmy żołnierzy z pierwszej pomocy na polu walki.
Dziś pomagamy im wybudować stołówkę. Jeden z tych żołnierzy to Athra, w cywilu nauczyciel. Jest również członkiem organizacji młodzieżowej Chaldo Assyrian Students & Youth Union, u której gościliśmy w Dohuk, i z którą podpisaliśmy umowę o współpracy. Pomagaliśmy już studentom zorganizować zakończenie roku uniwersyteckiego, a teraz będziemy wspólnie pomagać wracającym rodzinom uchodźców.