Naprawiliśmy dachy w blisko 100 domach
Dom bez dachu nie jest domem. Nie jest to może bardzo odkrywcze stwierdzenie, ale często nie zastanawiamy się nad tym, jaką rolę w naszym życiu pełni dach nad głową. Dosłownie i w przenośni.
Wojna zawsze doprowadza do ogromnych zniszczeń. Szpitale, szkoły, domy, czy drogi w jednej chwili stają się tylko stertą gruzów. Kiedy wokół latają pociski, człowiek obawia się o życie swoje i swoich najbliższych. Zawsze jednak następuje moment, kiedy kurz opada. Ludzie wracają do domu lub miejsca, w którym kiedyś stał. Są też i tacy, którzy z różnych powodów, nie mogli uciec. Ich serce pęka, kiedy na własne oczy widzą, jak dorobek ich życia obraca się w ruinę. Połamane deski i porozrzucane wokół cegły stanowią świadectwo ich tragedii.
Jak przykry musi to być widok, wiedzą tylko ci, którzy to przeżyli. Dom to przecież nie tylko budynek. To poczucie bezpieczeństwa, stabilizacja i spokój. Większość z nas cieszy się na każdy powrót do domu. Czy to z pracy lub szkoły, czy z dłuższego wyjazdu. To nasz kąt. Nasze cztery ściany. Ludzie od tysiącleci osiedlają się w mniej lub bardziej przyjaznym dla siebie środowisku, a podstawą ich życia jest właśnie dom. Tracąc go, tracimy coś więcej niż tylko budynek z cegieł, pustaków czy drewna.
Jedną z podstawowych form pomocy, jaką niesiemy, jest zapewnienie ludziom schronienia. Wybudowaliśmy ponad 70 niewielkich domów dla ofiar terrorystów z ISIS w Iraku. Kolejnych kilkanaście pomogliśmy wyremontować. Czasem potrzebne było wstawienie nowych okien i drzwi, innym razem naprawa ścian czy dachu. Tego typu prośby dostajemy często i choć wiążą się one z dosyć wysokimi kosztami (ale to też kwestia spojrzenia, bo wybudowanie domu czy wykonanie remontu za 10, 20 czy nawet 30 tysięcy złotych nadal nie wydaje się kwotą wygórowaną) to staramy się je realizować.
Na Ukrainie podobnie, jak w Iraku
W kwietniu i maju pojechaliśmy na Ukrainę, gdzie odwiedziliśmy m.in. kilka miejscowości wokół Kijowa, które przez ponad miesiąc były pod rosyjską okupacją. Sytuacja wyglądała tam dokładnie tak, jak opisałem na początku tego artykułu. Większość ludzi nie uciekła, mimo że pociski trafiały w ich domy. Przeważnie były to osoby starsze, schorowane i niepełnosprawne. Nie miały jak i dokąd uciekać. Mogły jedynie patrzeć, jak ich domy zamieniają się w ruinę. Nie były celowo niszczone przez okupantów, ale na wojnie zabłąkana kula jest tak samo niebezpieczna, jak ta zamierzona. W wyniku walk setki domów w tym regionie zostało całkowicie lub częściowo zniszczonych. Choć w wielu przypadkach mury wytrzymały, to praktycznie każdy dach został poważnie uszkodzony.
Podobnie, jak w Iraku naszym celem na Ukrainie jest pomóc ludziom w powrocie do normalnego życia, jakie wiedli przed wojną. Doskonale zdaję sobie sprawę, że ta jeszcze się nie skończyła, ale z pomaganiem nie ma co zwlekać. Życie jest tu i teraz i trzeba szybko działać, jeśli tylko jest taka możliwość. Aby ludzie mogli w miarę normalnie funkcjonować, potrzebna była naprawa ich domów. Mieszkanie w budynku, w którym nad głową widać gołe niebo, nie jest komfortowe. Zresztą, jak zawsze podkreślamy, naszą główną zasadą jest pytanie ludzi, jakiej pomocy oczekują. Remont dachów był ich własną prośbą.
We współpracy z Centrum św. Marcina w Fastowie pomogliśmy w naprawie dachów w około 100 domach we wsiach wokół Kijowa. W większości były to domy zamieszkiwane przez osoby starsze i niepełnosprawne. Przed rozpoczęciem remontu każdy dom odwiedzali wolontariusze Centrum. Rozmawiali z ich właścicielami, a następnie potwierdzali informacje u starostów wiosek. Oni również zajęli się wszelkimi pracami, od zakupu materiałów poprzez transport i samą naprawę dachów. Kolejnym celem będzie teraz naprawa okien. Nieubłaganie nadchodzi jesień, a z nią niższe temperatury. Trzeba więc zabezpieczyć ludzi przed trudnym okresem, jaki niewątpliwie nadciąga wielkimi krokami.
Autor: Dawid Czyż