fbpx

Podsumowanie projektu zakupu zwierząt hodowlanych

12 marca 2019 | Zwierzęta hodowlane

W grudniu, kiedy ostatnim razem byliśmy w Iraku, odwiedziliśmy część rodzin, które zaopatrywaliśmy w zwierzęta hodowlane.

Zadaliśmy im po kilka pytań, aby zrobić krótkie podsumowanie i usłyszeć, w jaki sposób ta pomoc wpłynęła na ich życie. Zawsze podkreślamy, że najważniejsze dla nas jest działanie w porozumieniu z osobami, do których pomoc ma trafić. To jedna z naszych zasad i jej nigdy nie zmienimy.

Jak do tej pory był to nasz największy projekt realizowany w Iraku. W związku z tym chcieliśmy, aby sami zainteresowani opowiedzieli, czy udało nam się w pełni zrealizować zakładane cele.

W momencie, kiedy Bartek wraz z panią minister Beatą Kempą odwiedzał m.in. ośrodek onkologiczny dla dzieci w Duhok oraz obozy dla chrześcijan, ja z Karoliną – naszą wolontariuszką – oraz Shamo i Laithem (który mam wrażenie zna każdego w Khanke) wybraliśmy się na spotkanie z rodzinami.

Przypomnę, że w listopadzie i grudniu ubiegłego roku zakupiliśmy 80 jazydzkim rodzinom zwierzęta hodowlane – po 2 owce, 2 kozy i 4 kury, wraz z wybudowaniem zagrody i zapasem paszy na 4 miesiące (wszystkich, którzy odwiedzają nas po raz pierwszy zapraszam do poniższego linka).

Zdążyć przed zimą

Rozpoczęliśmy zaopatrywanie 80 rodzin w zwierzęta hodowlane.

Prace wciąż trwały, więc zawitaliśmy do pierwszych 23 rodzin, które już otrzymały zwierzęta. Projekt był w połowie, ale efekty były widoczne.

Dla części z nich, mieszkających po sąsiedzku, stawialiśmy jedną zagrodę na dwie, trzy rodziny. Te, które mieszkały dalej od siebie, miały pojedyncze schronienia dla swojego małego stada. Mówiąc „my” mam na myśli wolontariuszy z Shengal Charity Organization, którzy mimo ulewnie padającego deszczu, budowali kolejne zagrody. Przerywali tylko wtedy, gdy alejki między domami stawały się nieprzejezdne z powodu spływającego nimi błota.

Tak jak wielokrotnie wspominaliśmy – nie ma potrzeby, abyśmy generowali koszty i wozili tam kogoś do pracy, a już absolutnie, żebyśmy robili sobie ustawiane zdjęcia, na których podwijamy rękawy i „dzielnie” nosimy pustaki. Tam rąk do pracy nie brakuje, a wspólne działanie jeszcze bardziej wzmacniają u nich poczucie solidarności. Zresztą poradzili sobie wzorowo.

Główne cele projektu były dwa.

Pierwszym było wzbogacenie diety o jajka, mleko, sery oraz jogurty. To bardzo ważne, szczególnie, że w większości rodzin są małe dzieci.

Kolejnym – choć może nie tak bardzo oczywistym na pierwszy rzut oka celem – było działanie terapeutyczne. Jak to możliwe? Otóż zgodnie z naszym zamysłem posiadanie nawet niewielkiego stada, rodzi dużą odpowiedzialność. Obowiązki związane z opieką nad zwierzętami sprawiają, że znika marazm, a zaczyna tlić się nadzieja.

Jest nas ośmioro. Mieszkam z rodziną syna. Te zwierzęta pomagają mi zapomnieć o wszystkim, co przeszliśmy. Kiedy się nimi zajmuję, karmię, sprzątam, mogę uciec myślami od tamtej tragedii.

Martwię się o los mojego męża i moich synów, o których do dziś nie mam wieści. Nie ma tutaj żadnej pracy, którą mogłabym wykonywać. Pomagają mi moi sąsiedzi. Te zwierzęta to jedyne co mam.

Kiedyś mieliśmy duże stado owiec. Potrafiliśmy uzyskać 200 litrów mleka dziennie. Wiem, jak zajmować się zwierzętami. Bardzo się cieszę z tego rodzaju pomocy. Staram się trzymać i nawet uśmiechać.

Od kiedy dostałam te zwierzęta, mogę na chwilę stłumić tęsknotę za bliskimi. Nie mam nikogo w rodzinie, kto mógłby pracować. Nie mam żadnych wieści o moich czterech synach, dwóch córkach oraz mężu.

Podczas wizyty u jednej z rodzin usłyszeliśmy historię, która na długo pozostanie w naszej pamięci. Znamy ich wiele, a jednak za każdym razem wzbudzają emocje:

Laith zapytał, czy znamy historię Shaheer. To słynna wśród jazydów opowieść o dziewczynie, która przez dwa lata była w rękach daesh. Była córką kobiety, z którą właśnie rozmawialiśmy.

Po tym, jak Shaheer udało się uciec z niewoli, dotarła do domu. Wśród rodziny spędziła jedną noc. Następnego dnia matka zawiozła ją do szpitala. Zmarła kolejnej nocy. Jej organizm był tak wycieńczony, że nie można było jej uratować. Miała 16 lat.

Laith pokazał nam również nagranie ze szpitala, na którym Shaheer prosi o wsparcie dla swojej rodziny. Opowiada, gdzie była przetrzymywana i jak udało jej się uciec.

Dla kogoś, kto ostatnie lata spędził na wygnaniu – daleko od domu – codzienna rutyna w postaci karmienia, sprzątania i opieki nad zwierzętami przywraca godność i wzmacnia poczucie własnej wartości.

Pin It on Pinterest

Udostępnij

Udostępnij

Podziel się tym ze znajomymi!