Pomaganie. To ma sens.
Pomagając ludziom w kraju takim, jak Irak, trzeba liczyć się z tym, że nie zawsze wszystko udaje się według planu. Należy też pamiętać o wielu zmiennych i starać się dostosowywać do każdej sytuacji. Życie potrafi zaskoczyć.
Najgorszą rzeczą jest bezsilność. Nie w każdym przypadku możemy cokolwiek zaradzić. Są skomplikowane i kosztowne zabiegi medyczne, których nie jesteśmy w stanie sfinansować. Są wybory, czy kupić jedzenie kilkudziesięciu rodzinom, czy otworzyć kolejne miejsce pracy. Takie decyzje podejmujemy praktycznie każdego dnia. Bywa też tak, że mimo chęci jakiś sklep, czy warsztat, którego powstanie sfinansowaliśmy, upada. Powody są bardzo różne i najczęściej wynikają z przyczyn niezależnych od samych ich właścicieli.
Równo rok temu pisałem podsumowanie projektu Dobra Praca (Jakie efekty przynosi Dobra Praca?). Wspominałem, na czym on polega i podałem kilka przykładów miejsc pracy, które działają bardzo dobrze oraz tych, które nie przetrwały na rynku. Kilkanaście miesięcy później, ilość tych małych, rodzinnych biznesów wzrosła o ponad dwadzieścia. Trzy zostały zamknięte. W jednym przypadku powodem był zbyt wysoki czynsz, który sprawił, że jego utrzymanie nie było dłużej opłacalne. Towar został przeniesiony do innego sklepu (a dokładniej do sklepu kuzyna sióstr, którym otworzyliśmy małą drogerię). Na szczęście obie dziewczyny znalazły dobrze płatną pracę i teraz są w stanie się samodzielnie utrzymać. Inny sklep, który był prowadzony przez przesiedleńców w obozie Kabar 2, musiał zostać zamknięty z powodu niskiego popytu. Tak bywa, szczególnie w miejscach, gdzie większość osób nie ma pracy ani jakiegokolwiek źródła utrzymania.
Wspieramy ludzi w powrocie do normalnego życia [OGLĄDAJ]
Trzeci sklep, a w zasadzie punkt ksero , przestał działać ze względu na rodzinną tragedię, która się wydarzyła. To historia bardzo smutna i mocno pokazująca, że piętno wojny pozostaje w ludziach na całe życie. W 2017 roku odwiedziliśmy rodzinę w obozie Esiyan w Kurdystanie. Była to kobieta z pięciorgiem dzieci, której mąż został zamordowany przez terrorystów z ISIS. Jej najstarszy syn miał wtedy 18 lat i był jedynym żywicielem rodziny. Khoke, wymagała bowiem stałej opieki. Podczas ucieczki przed ISIS, poważnie uszkodziła kręgosłup. Była wtedy w zaawansowanej ciąży. Nie mogła więc pracować, a obowiązki głowy rodziny spadły właśnie na syna. Wraz z fundacją YES z Wielkiej Brytanii, sfinansowaliśmy jej operację, a chłopakowi, otworzyliśmy niewielki punkt ksero (w którym można było również wywoływać zdjęcia, obrabiać dokumenty i utrwalać je na nośnikach). Niestety kilka miesięcy temu na Facebooku zobaczyłem zdjęcie z czarną wstęgą i znajomą twarz. Chłopak odebrał sobie życie. Nie mógł znieść braku perspektyw na przyszłość, której wizja, jest zmorą wielu młodych ludzi, mieszkających w obozach dla przesiedleńców.
Wahadło wychyla się w obie strony
Ten krótki artykuł zakończę jednak optymistycznym akcentem. Dobrych wieści jest zdecydowanie więcej niż tych złych. Często dostajemy informację od ludzi, z którymi współpracujemy przy rozmaitych projektach, że czyjeś życie, po naszej interwencji, zmieniło się na lepsze. Kilka biznesów rozwinęło się tak, że ich właściciele musieli zatrudnić dodatkowych pracowników. Innym udało się odbudować dom i jeszcze przekazać, jakąś sumę pieniędzy na pomoc w odbudowie kolejnych miejsc pracy.
Na początku roku pomogliśmy rodzinom dwóch myśliwych z Sindżaru, którzy zostali porwani i zamordowani przez ISIS. Jednej z rodzin odtworzyliśmy warsztat samochodowy, który prowadzili przed wojną. Drugiej wybudowaliśmy szklarnię. Brat zamordowanego przejął opiekę nad rodziną i wspólnie zajęli się hodowlą warzyw. W maju dostaliśmy krótki filmik, w którym mężczyzna opowiadał o planach na kolejne sezony upraw. Teraz już wiemy, jakie plony przyniosły pierwsze zbiory. Po odliczeniu kosztów rodzinie zostało ponad 2000 dolarów, co w regionie, w którym mieszkają, jest znakomitym zarobkiem. Mam nadzieję, że kolejne sezony będą jeszcze lepsze. Postaram się informować Was o ich przebiegu.
Projekt Dobra Praca – Szklarnia w Sindżarze [OGLĄDAJ]
Druga dobra informacja, choć w tym przypadku sytuacja jest dosyć złożona, to ponowne otwarcie ośrodka OurBridge w Khanke. W całym Iraku od marca trwa lockdown, który spowodował m.in. zamknięcie szkół. Funkcjonuje, co prawda nauczanie zdalne, ale tak jak pisałem w ostatnim artykule, jest ono fikcją. Dzieci mieszkające w obozach dla przesiedleńców nie mają na czym się uczyć. Internet jest płatny, a zakup urządzenia typu tablet, czy laptop, to koszt zbyt duży dla zdecydowanej większości rodzin. Sytuacja staje się więc dramatyczna, ponieważ dzieci przesiedleńców miały już ogromną przerwę w nauce w latach ubiegłych. Wiele z nich nie rozpoczęło edukacji w wieku sześciu, czy siedmiu lat, a dwa lub trzy lata później. Takie zaległości są bardzo trudne do nadrobienia. Dla blisko 400 dzieci z obozu w Khanke nadzieją był właśnie ośrodek OurBridge. Oprócz samej edukacji prowadzone w nim są zajęcia terapeutyczne oraz inne aktywności, pozwalające im na prawidłowy rozwój. W październiku wszystkie szkoły zostały otwarte, ale już miesiąc później zapadła decyzja o ich ponownym zamknięciu. Wolontariusze oraz nauczyciele z OurBridge, nie poddali się jednak i opracowali szczegółowy plan, dzięki któremu udało im się wywalczyć pozwolenie na funkcjonowanie ośrodka. Prawdopodobnie będzie to jedyna placówka edukacyjna w całym Kurdystanie, działająca, mimo lockdownu. Nasze wsparcie będzie, więc niezbędne, aby lekcje mogły odbywać się w normalnym trybie, oczywiście przy zachowaniu odpowiednich warunków sanitarnych. Kilka dni temu przekazaliśmy środki, które mają w tym pomóc.