fbpx

Usłyszeć głos Jezydów [Wywiad z Farhadem]

27 lutego 2020 | Historie ocalałych, Wyróżnione

Od ponad dwóch lat mieszka i studiuje we Francji. Z Iraku uciekł przed prześladowaniami ze strony terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego.

Dziś walczy o to, aby wiedza na temat ludobójstwa dokonanego na Jezydach w sierpniu 2014 roku dotarła do jak największego grona ludzi. Ludobójstwa, którego był bezpośrednim świadkiem. Farhad pochodzi z Sindżaru leżącego na pograniczu iracko-syryjskim. Jest Jezydem i założycielem fundacji Voice of Ezidis (Głos Jezydów). Od trzech lat współpracuje z nami przy wielu projektach. Pod koniec lutego zaprosiliśmy go do Polski, aby już po raz drugi, mógł opowiedzieć o potrzebie pomocy społeczności, która padła ofiarą islamskich ekstremistów. Przy okazji przeprowadziłem z nim krótki wywiad, w którym opowiada swoją historię oraz opisuje działania, jakie podjął, aby ludzie usłyszeli głos Jezydów.

Usłyszeć głos Jezydów [Wywiad z Farhadem]

Dawid Czyż: Jak to się stało, że przyjechałeś do Francji?

Farhad Shamo Roto: Do Francji przyjechałem pod koniec 2017 roku dzięki programowi sponsorowania mniejszości religijnych. Studiowałem wcześniej biologię na Uniwersytecie w Iraku. Byłem na czwartym roku studiów, ale w 2014 roku sytuacja się zmieniła, ponieważ terroryści dokonali na nas ludobójstwa. Musieliśmy z rodziną opuścić kraj, a Francja była dla nas jedyną opcją. Nigdy wcześniej tam nie byłem, ale po ludobójstwie wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej zostać w Iraku. Obecnie we Francji studiuję Nauki Polityczne – Dyplomację i Stosunki Międzynarodowe. Chcę kontynuować ten kierunek, ponieważ moja społeczność potrzebuje tego typu wsparcia.

Jak wyglądała w tym czasie sytuacja w Iraku?

Mieszkaliśmy z dala od naszego rodzinnego miasta w obozie dla przesiedleńców założonym przez ONZ w Kurdystanie. Ludzie tam byli pozbawieni nadziei. Nie mieli pracy. Żyli w strachu. ISIS było kilka kilometrów dalej. W Mosulu trwały walki. Spodziewaliśmy się, że w każdej chwili mogą zjawić się pod bramą obozu. Sytuacja była bardzo niestabilna. Kiedy uciekaliśmy, musieliśmy czekać osiem dni, aby polecieć z Erbilu do Bagdadu [i potem do Francji – przyp. Dawid Czyż]. Nie było mowy o pojechaniu samochodem, ponieważ pomiędzy tymi miastami trwały walki m.in. w Kirkuku.

A co z Twoją rodziną? Wiem, że na Bliskim Wschodzie rodziny są bardzo liczne, ale chodzi mi o tę najbliższą, braci siostry, rodziców. Co z nimi?

Mam sześciu braci, dwie siostry i rodziców. Trzech moich braci jest żonatych. Wszyscy uciekliśmy z naszego domu w góry [Sindżar] a później przez Syrię do obozu w Kurdystanie. Teraz jesteśmy razem we Francji. Przyjeżdżaliśmy małymi grupami. Najpierw mój brat, potem ja z pozostałymi braćmi i rodzicami i reszta rodziny. Teraz część z nas studiuje, a część znalazła pracę.

Czym oprócz studiowania zajmujesz się we Francji?

Działam jako wolontariusz na rzecz Jezydów. Jestem prezesem fundacji Voice of Ezidis [Głos Jezydów], którą założyłem z kilkoma przyjaciółmi oraz młodymi ludźmi z Europy, którzy nam pomagają. Fundamentem tej organizacji jest znalezienie drogi, która pomoże ochronić naszą społeczność. Chcemy drogą oficjalną wzmocnić głos ludzi. Lokalnie we Francji we współpracy z Irakiem chcemy ułatwić ludziom wyjazd oraz integrację. Szczególnie tym rodzinom, które przyjechały tutaj dzięki programowi laureatki Pokojowej Nagrody Nobla – Nadii Murad. Pomagamy setkom rodzin, które są tzw. ISIS survivors, czyli ocalałymi z ludobójstwa, a które przyjechały do Francji. Dzielimy się z innymi naszymi doświadczeniami i opowiadamy o tragedii, która nas spotkała. To dla nas ważne, aby ludzie poznali to, co nas spotkało. Współpracuję również z fundacją Orla Straż. Pomagam w projektach finansowanych przez Polaków. Kilka razy udało mi się odwiedzić Polskę i jako świadek ludobójstwa, opowiedzieć o Jezydach ludziom w tutaj.

Dlaczego zdecydowałeś się na założenie tej fundacji i walkę o ochronę praw Jezydów na arenie międzynarodowej?

To była konsekwencja tego, co mnie osobiście spotkało w Górach Sindżar. Przeżyłem wraz z rodziną prawdziwy koszmar. Zmotywowało mnie to do zrobienia czegoś dla nas wszystkich, dla całej społeczności. Szczególnie że cudem wtedy przeżyłem [Farhad, o czym nie wspomniał w wywiadzie, został w sierpniu 2014 roku zatrzymany przez terrorystów z ISIS. Wraz z innymi Jezydami ustawiono go nad wykopanym wcześniej dołem, po czym terroryści rozpoczęli ich egzekucję. Farhad został ranny, ale przeżył, ponieważ udawał martwego. Po kilkunastu godzinach wydostał się z masowego grobu i uciekł w góry – przyp. Dawid Czyż]. Miałem ogromną motywację, aby coś zrobić. Moja działalność rozpoczęła się już wtedy w sierpniu 2014 roku w Górach Sindżar. Przedostawałem się przez pozycje ISIS do zajętych przez nich wiosek, aby zdobyć trochę jedzenia, leków, czy mleka dla dzieci. Już wtedy zaczęła się moja praca charytatywna. Później w obozie dla przesiedleńców kontynuowałem tę działalność. Współpracowałem z organizacjami humanitarnymi, z dziennikarzami, pisałem im raporty. Stałem się pewnego rodzaju głosem ludzi, którzy potrzebowali pomocy. Wiele osób czytało moje opracowania i słuchało moich wystąpień. Rozwijałem się w tym i po przyjeździe do Francji założyłem fundację Voice of Ezidis. To był punkt zwrotny.

Jadąc do Francji, nie znałeś języka francuskiego, prawda?

W swojej działalności posługuję się głównie językiem angielskim, ponieważ jest to działalność międzynarodowa. Moje studia również są w języku angielskim, co oczywiście nie oznacza, że nie uczę się francuskiego. Ukończyłem kilka krótkich kursów. Bez problemów posługuję się tym językiem w życiu codziennym. Dzięki dzisiejszej technologii każdy może szybko nauczyć się dowolnego języka. Kiedy wraz z rodziną przyjechaliśmy do Francji, przedstawiliśmy się po francusku.

Czy mógłbyś opowiedzieć krótko o historii Jezydów? Tak, żeby każdy, kto po raz pierwszy usłyszy o Was, mógł mieć podstawowe pojęcie o tym, kim są Jezydzi.

Jezydzi są jedną z najstarszych rodzimych grup etnicznych w regionie Mezopotamii, czyli dzisiejszego Iraku. Jezydzi doświadczyli całego łańcucha ludobójstw w swojej historii. Począwszy od czasów Imperium Osmańskiego aż po dziś. Ostatni atak ze strony ekstremistów, czyli Państwa Islamskiego miał miejsce 3 sierpnia 2014 roku. Region Sindżaru jest zgodnie z iracką konstytucją terenem podzielonym między rząd centralny w Bagdadzie a rząd Irackiego Kurdystanu. To sprawia, że sytuacja jest niestabilna. W chwili, gdy ISIS otoczyło ten region tysiące żołnierzy armii irackiej oraz kurdyjskiej Peshmergi opuściło nas i pozostawiło w sytuacji, kiedy zostaliśmy całkowicie bezbronni. Terroryści z ISIS rozpoczęli wtedy akcję przeciwko nam. Oddzielili mężczyzn od kobiet i dzieci. Zgodnie z ich ideologią, Jezydzi nie są ludem księgi, więc są niewiernymi. Uważają, że ich prawem jest zniewolenie kobiet i sprzedawanie ich, na targach niewolników. Chłopców poddawali praniu mózgów i wykorzystywali, jako żołnierzy kalifatu. Złapanych mężczyzn zabijali. To nie jedyny skutek tego ludobójstwa. Większość społeczności musiała uciekać w głąb kraju lub wyjechać za granicę. Wielu uciekło na szczyt Góry Sindżar, gdzie mieszkają od ponad 5 lat w namiotach, bez podstawowej opieki.

Wiele osób pod pojęciem ISIS, czy też Państwa Islamskiego rozumie tę organizację, która obecnie terroryzuje tereny Bliskiego Wschodu. Dla Jezydów jest to jednak pojęcie znacznie szersze. Chodzi o ogólną ideologię kalifatu.

Masakry oraz przemoc wobec Jezydów trwają od prawie 1500 lat. Doświadczyliśmy tego m.in. z rąk Imperium Osmańskiego. Padliśmy ofiarą zbrodni, która było częścią ludobójstwa Ormian. Dziś to pojęcie kojarzy się głównie właśnie z ludobójstwem Ormian, ale był to akt terroru wymierzony we wszystkie nieislamskie grupy etniczne w całym regionie. Asyryjczycy szukali schronienia w Górach Sindżar. Przyjęliśmy ich, a Imperium Osmańskie zaczęło się o nich upominać. W ich obronie stanął wtedy lider Jezydów Hammo Shero. Jest wiele przykładów zbrodni, które nazywamy ludobójstwem, choć nie jest to pełnoprawna definicja tych aktów przemocy. Trwa to od długiego czasu i zawsze inicjatorem są fundamentaliści islamscy.

Co my możemy zrobić, aby pomóc jezydzkiej społeczności?

Jedną z dróg jest przedstawienie nas, jako społeczności, przekazywanie i podnoszenie świadomości dotyczącej tragedii, która nas spotkała. Zawsze znajdują się ludzie, którzy są skorzy do pomocy, ponieważ lubią pomagać. Trzeba im dać taką możliwość i powiedzieć, jak mogą to zrobić. Jest wiele barier, szczególnie urzędowych np. wysyłanie pieniędzy do Iraku jest czymś, co wielu ludzi odstrasza. Wiele osób myśli, że pieniądze mogą trafić do terrorystów. Wysyłając je przez zaufane organizacje humanitarne, możemy bez obaw pomagać ludziom.

Jesteś już trzeci raz w Polce? Jak podoba Ci się nasz kraju? Co myślisz o Polakach?

Zawsze interesującym przeżyciem jest spotkać nowych ludzi. Szczególnie jeśli chcą słuchać tego, co masz im do powiedzenia, słuchać Twojego głosu oraz pomóc Twojej społeczności. Jak dotąd postrzegam Polskę, wedle mojej współpracy z Orlą Strażą, z którą pomogliśmy tysiącom ludzi w różnych aspektach pomocy humanitarnej.

Wywiad z Farhadem przeprowadziłem przy okazji zbiórki w Parafii pw. NMP z La Salette w Poznaniu. W tym dniu opowiadaliśmy o naszej misji również w parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Dąbrówce k. Poznania. W obu parafiach udało nam się zebrać ponad 17 tys. złotych, które przekażemy na otwarcie kolejnych miejsc pracy.

Pin It on Pinterest

Udostępnij

Udostępnij

Podziel się tym ze znajomymi!