Zaczynamy kolejny rok pomocy ofiarom terroryzmu
Bardzo płynnie przeszliśmy do roku 2021, w którym już udało nam się pomóc pierwszej rodzinie.
Zacznę jednak od tego, co obiecaliśmy przed końcem ubiegłego roku, czyli przekazaniu Wam pomyślnych wieści z placu budowy domów w Sindżarze. Budynki powstały ponad miesiąc temu, a ich nowi właściciele już zdążyli się do nich wprowadzić. Są to 3 rodziny, które w sierpniu 2014 roku uciekły przed ISIS. Ich domy zostały zniszczone przez terrorystów, kiedy ci zajęli Sindżar.
Domy powstawały dłużej, niż zakładaliśmy, ponieważ przez wiele miesięcy w Iraku trwał lockdown. Zamknięte były drogi pomiędzy prowincjami i nie można było kupić materiałów oraz przewieźć ich na miejsce budowy. W okresie od marca do sierpnia dochodziło do sytuacji, w których ludzie koczowali przy drogach, łączących miasta. Nie wpuszczano, ani nie wypuszczano nikogo. Cały 2020 rok był szczególnie ciężki dla ludzi mieszkających w obozach dla przesiedleńców. Kurs dolara oraz euro znacznie wzrosły, a przez to również i ceny poszybowały w górę. Ponadto wiele osób miało problemy ze znalezieniem nawet dorywczej pracy, aby móc zarobić na utrzymanie swoich rodzin.
Trzy rodziny mają już swój nowy dom
Po tych perturbacjach w końcu udało nam się ruszyć z budową. Rodziny Khero, Sulemana oraz Sabriego, które możecie obserwować na poniższym filmie, otrzymały domy, i wreszcie mogły wyprowadzić się ze starych, podartych namiotów, w których spędziły ostatnie lata. W dwóch z tych trzech rodzin są osoby niepełnosprawne, które wymagają szczególnej opieki. Życie w namiocie było dla nich ogromną udręką i nastręczało wielu trudności w najprostszych, codziennych czynnościach.
W tym roku chcemy wybudować kolejne domy. Zapewne nie będzie ich wiele, ale te kilka rodzin, będzie mogło zamieszkać w godnych warunkach. Ogrom tragedii, którą przeżyli ci ludzie, trudno jest sobie wyobrazić. Ich życie naznaczone jest dramatem, trwającym często jeszcze wiele lat po ludobójstwie, które przetrwali. Tak było w przypadku Khoke, której historię opowiem za chwilę. Muszę jednak zacząć od początku, czyli od przypomnienia okoliczności, w jakich ją poznałem.
Każdy człowiek zasługuje na dom
Ucieczka w góry
Niedługą miną 4 lata od mojego pierwszego wyjazdu do Iraku pod szyldem Orlej Straży. Razem z Agatą, która towarzyszyła mi podczas tamtego wyjazdu, odwiedziliśmy dziesiątki ofiar terrorystów, w kilku obozach dla przesiedleńców. Jedną z nich była Khoke, która wraz z gromadką dzieci, mieszkała w obozie Essyan. Opowiedziała nam o ucieczce przed ISIS w góry, w sierpniu 2014 roku. O tym, jak terroryści zamordowało jej męża oraz o cierpieniu, które odczuwała, kiedy wraz z dziećmi wspinała się na kamieniste zbocze Góry Sindżar. Pisząc o cierpieniu, mam na myśli również to fizyczne. Podczas forsownego marszu, w ogromnym upale, bez jedzenia i wody, Khoke uszkodziła kręgosłup. Nie mogła iść, a ból był nie do zniesienia. Była w zaawansowanej ciąży, co jeszcze bardziej utrudniało położenie całej rodziny. Już wtedy jej najstarszy syn Anwar wziął na swoje barki opiekę nad mamą i rodzeństwem. Przeprowadził ich na szczyt, a potem do obozu Essyan w irackim Kurdystanie.
Obóz Essyan i rodzinna tragedia
Jak każda rodzina, która znalazła się w obozie dla przesiedleńców, tak i Khoke myślała, że będzie to tylko tymczasowe schronienie. Niestety lata mijały, a namiot stawał się ich domem. Do tego ból kręgosłupa nasilał się a każda, codzienna czynność, była dla Khoke trudnością nie do przezwyciężenia. Nie mogła nawet podnieść swoich dzieci. Obowiązek utrzymania całej rodziny spadł na Anwara. Było to ogromne wyzwanie dla chłopaka, który miał zaledwie 17 lat. Razem z Anne Norona z fundacji YES, sfinansowaliśmy operację Khoke, a chłopakowi otworzyliśmy niewielki punkt ksero. Chociaż tyle mogliśmy zrobić.
Mogłoby się wydawać, że sprawa załatwiona. Khoke wracała do zdrowia a Anwar miał możliwość zarobku. Niestety czasem jest tak, że problem leży gdzie indziej i dużo trudniej mu zaradzić. Szczególnie przy takiej skali problemu, gdzie tysiące osób żyje na skraju ubóstwa. Wiele z nich zmaga się z traumą i nie umie poradzić sobie z tragedią, jaka dotknęła całą jezydzką społeczność. Tak było w przypadku Anwara. Chłopak popełnił samobójstwo na początku ubiegłego roku. Nie umiał żyć bez nadziei na przyszłość.
Powrót do Sindżaru
Jakiś czas temu znów odezwała się do nas Anne Norona. Wynajęła rodzinie Khoke dom w Sindżarze i pomogła w przeprowadzce. Zapytała nas, czy jesteśmy w stanie zrobić coś, aby poprawić ich sytuację ekonomiczną. Poprosiłem Shamoo, aby odwiedził Khoke i dowiedział się, w jaki sposób możemy pomóc. Po rozmowie zapadła decyzja, że najlepiej będzie kupić im zwierzęta hodowlane. Na początku stycznia nasza zaprzyjaźniona ekipa przywiozła owce i kozy, i jeszcze tego samego dnia postawiła niewielką zagrodę. Tym samym Khoke i jej dzieci są pierwszą rodziną, której pomogliśmy w tym roku.
Sama nadzieja nie wystarcza. Trzeba działań
Ta historia pokazuje, że czas nie zawsze leczy rany. Jeśli nie ma konkretnych działań i perspektyw na poprawę sytuacji, to każdy dzień, może przynosić ból i cierpienie. Młody chłopak, na którego barki spadła ogromna odpowiedzialność, nie był w stanie sam sobie z tym poradzić. Miał bliskich, których kochał, miał dla kogo żyć. Nie widział jednak żadnej przyszłości dla siebie oraz całej społeczności, w której się wychował. Jeśli sytuacja tysięcy ofiar ISIS się nie poprawi, to wkrótce takich tragedii będzie więcej. Kiedyś pisałem, że celem terrorystów było nie tylko zajęcie określonego obszaru i ustanowienie na nim swoich praw. Ich działania miały mieć skutki także w przyszłości. To dlatego niszczyli szkoły, domy, sklepy, czy szpitale, ale też biblioteki i zabytki. Chcieli, żeby następne pokolenia ich ofiar, żyły w nędzy i nigdy nie otrząsnęły się ze zniszczeń, których dokonali. Jest tu też nauka dla nas, że mimo upływu lat, nadal pomoc potrzebna jest ogromnej liczbie osób.